środa, 24 sierpnia 2011

Skwar

Takiego upału u nas w górach dawno nie było. Aż strach na dwór wyjść żeby nie umrzeć z przegrzania. Ponad 30 stopni na termometrze. A noce też upalne. Krok za krokiem zbliża się koniec wakacji, a ja dopiero co je poczułam. Holidajs uznaję za baaaardzo udane. Ogólnie rzecz biorąc uzależniłam się od zdrowego odżywiania i opalania. Murzynką co prawda nie jestem, ale coś z czekoladowej opalenizny mam. No i co najważniejsze włosy i cera w dobrej formie, bo na czas leniuchowania rzuciłam w kąt prostownice, tusze do rzęs i inne specyfiki upiększające. Trzy ostatnie dni w pełnym ruchu. Poniedziałek był basenowy. Przypiekłam sobie buźkę. Następnie Cin Cin w rodzinnym i nierodzinnym gronie. Oj. Były bąbelki. ;)
Wtorek zakupowo-spotkaniowy. Cały dzień spędzony w Bielsku. Spotkanie ze starą, podstawówkową koleżanką. Potem miał być spacer z pewną osóbką, ale wylądowaliśmy u mnie w domu i wcinaliśmy serek wiejski. Dzisiejszy dzień również nie wypalił. Miały być rowery, ale upał zwyciężył. Skończyło się u mnie w domu na Eurobiznesie i makaronie z serem. Jutro pewnie basenowo. O tak!
Tak sobie snujemy z Martuchą plany na rok szkolny i czuję, że odnowimy naszą dawną zażyłą znajomość. I wciągniemy w to jeszcze jakiś innych NORMALNYCH ludzi. Tymczasem szykuję mi się spotkanie nowej klasy. Jestem okropnie ciekawa z kim przyjdzie mi żyć przez następne trzy lata. Wszystko okaże się w poniedziałek. Uciekam spać. Branoc.

1 komentarz:

Bardzo dziękuję za każdą poświęconą chwile na napisanie komentarza. Każdy jest dla mnie ważny i motywujący.