niedziela, 21 sierpnia 2011

W zgodzie z natura

"Pójdę boso... Spadnę głową, spadnę głową, spadnę głowąąąąą!"

Cóż za cudowny dzień. Rano wraz z siostrą robiłyśmy ciasto. Śmiechu przy tym było co nie miara. Bałyśmy się, że nie wyjdzie, ale wszystkim smakowało. Rodzinny wypad w góry wypalił. Podjechaliśmy samochodem do Szczyrku, a potem wyjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na Skrzyczne. To była masakra. Jako, że mam lęk wysokości byłam przerażona. Siostra dla poprawienia humoru mojego, jak i swojego nawijała o tym, jak fajnie będzie spaść głową w dół. Miluśko. Widoki były przecudowne. Aż do momentu zatrzymania się wyciągu i trzęsieniu się linom w górę i dół. Poczułam żołądek w gardle i nawet głupie piosenki nie poprawiły mi humoru. Gdy już dojechaliśmy poczułam niewysłowioną ulgę. Miło było poczuć grunt pod nogami. Gdy już zjedliśmy obiadek (kiełbaska, pieczony ziemniak z sosem czosnkowym i mrożona herbatka - mniam!) postanowiliśmy zejść na dół. Było to nieco trudniejsze niż znalezienie się na szczycie, ale po dwóch godzinkach byliśmy na dole.
Wieczorem przyjechała do nas rodzinka, wypili herbatę, zjedli udane ciasto i pojechali. Następnie granie w makao z Rafałem, Tomkiem i Dominiką. Uwielbiam karciane wieczorki.
Jutro pewnie basen. I urodziny siostry. Więc będziemy imprezować w rodzinnym gronie. Tymczasem. Uciekam, bo jestem zmęczona. Dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdą poświęconą chwile na napisanie komentarza. Każdy jest dla mnie ważny i motywujący.