środa, 7 września 2011

Miało byc tak pieknie




Szkoła, szkoła, szkoła, szkoła. Dlaczego? Nawet tydzień nie minął, a ja już czuję się wykończona. Psychicznie i fizycznie. Codzienne dojazdy mnie wykańczają. I siedzenie w szkole do późna. I rozszerzona matma! Boziu... Dlaczego skazałaś mnie na ten niezrozumiały przedmiot? W dodatku na rozszerzeniu! Co prawda z kartkówki dostałam 3... I jestem osobą, która ma szansę przejść z matmy. Pocieszne, co? Będzie trzeba się przyłożyć do nauki. Aż skaczę ze szczęścia. Oczywiście sarkastycznie mówiąc. I co tam jeszcze u mnie? Nie ogarniam tego wszystkiego. Ech. Chce wakacje, albo chociaż weekend żeby móc odetchnąć. I zregenerować wymęczoną psychikę. Jutro cały dzień uczenia się pieprzonej historii i czytane pieprzonej mitologii. Na szczęście nie mam pieprzonych lekcji, tylko pieprzoną wycieczkę na błonia, ażeby się pieprznie zintegrować. Mam taką chęć kląć na tą szkołę... Wrrr! Trzeba było iść do technikum i nie byłoby  tego całego gadania. Tymczasem czekają mnie trzy lata zakuwania do matury, brak widoków na przyszłość i ciągłe angstowanie. Lubię to! Nie wiem dlaczego tak źle się czuję w tej szkole. Niby ją znam, niby mam koleżanki i kolegów, ale nie czuję się dobrze. Czuję się wręcz fatalnie. Muszę pokupować resztę książek. I kawę. Dużo kofeiny w tym roku. Inaczej nie wyrobię. I fun roku! Nasz wspaniały ksiądz kazał nam przeczytać księgę z Pisma Świętego na ocenę! Juhu... Zaraz idę coś wszamać na pocieszenie. Mam tak zły humor, że prawie zabijam wzrokiem. A kalorie zawsze są pocieszne.
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdą poświęconą chwile na napisanie komentarza. Każdy jest dla mnie ważny i motywujący.