czwartek, 13 września 2012

Odzywka idealna?

Wpadam do Was na szybko z moim nowym odkryciem, bo zaraz uciekam do łóżka a czeka mnie jeszcze zadanie z podstaw przedsiębiorczości. Do tematu. Wczoraj podczas mycia włosów odrobinkę zaszalałam i zmieszałam na dłoniach wszystko co stało na półeczce z kosmetykami do włosów. Na mojej ręce wylądowała Isana z olejkiem z babassu, emulsja gloria, 60-sekundowa maseczka Marion z octem z malin oraz maska Alterra Granat i Aloes. Powstałą mieszankę nałożyłam na włosy na około 10 minut i zmyłam. Na następny dzień rozczesałam włosy szczotką. Efekty?
- włosy były niesamowicie gładkie i błyszczące (niczym z reklamy)
- gęste, gęste i jeszcze raz gęste! (powstało malutkie sianko, ale nie wyglądało to źle... wręcz przeciwnie)
- włosy były sypkie
- wyraźnie nawilżone i mięsiste
Wypróbujcie. Jestem ciekawa jak sprawdzi się u Was. Może spróbuję wypróbować mieszankę w wersji maski i potrzymam ją dłużej z workiem i ręcznikiem, ale obawiam się, że może obciążyć włosy. Czasami warto trochę namieszać. ;) Mam zamiar pobawić się jeszcze troszkę w chemika i wymieszać inne kosmetyki.  Tymczasem uciekam. Dobrej nocy i udanego weekendu! 

niedziela, 9 września 2012

Laminowanie wlosow zelatyna - podejscie drugie

Tak jak obiecałam, dzisiaj pojawia się post dotyczący laminowania włosów żelatyną. Tym razem skorzystałam z przepisu umieszczonego na blogu Czarownicującej (tutaj macie owy post). Wybrałam opcje 3, czyli INTENSYWNĄ. Przepis jak zwykle ten sam. 2 łyżki żelatyny na dwie, trzy łyżki przegotowanej wody oraz około pół łyżki maski/odżywki. Można dodać odrobinę oleju, soku z cytryny, miodu... Czego dusza zapragnie. Ja moją maskę żelatynową wzbogaciłam olejem i sokiem z cytryny. 
Od czego zaczęłam? Umyłam włosy tak jak zwykle, osuszyłam ręcznikiem i nałożyłam powstałą papkę. Na wstępie wspomnę, że nakładanie żelatyny było okropnie trudne i nieprzyjemne. Stężała masa nie chciała współpracować i mordowałam się z nią bardzo długo a tak czy siak nie udało mi się pokryć wszystkich włosów. Kiedy w końcu udało mi się uporać z upierdliwą żelatyną, przeszłam do przedostatniego punktu. Suszenie włosów suszarką. Suszyłam i suszyłam aż w końcu włosy zesztywniały i wyschły. Nie wiem czy tak miało być czy nie, ale zamiast włosów miałam jeden, wielki, sztywny kosmyk? Inaczej tego nazwać nie umiem. Potem przyszła kolej na wypłukanie sztywnej, stężałej żelatyny z włosów. Wtedy się zaczęło. Kiedy zamoczyłam włosy od razu sobie uświadomiłam, że nie będzie tak pięknie i łatwo. Żelatyna nie chciała się zmyć. Na początku polewałam włosy letnią wodą i myłam żelem Facelle. Na marne. Włosy nadal były sztywne. Przeraziłam się nie na żarty. Modliłam się w duchu żeby to dziadostwo wypłukało się z moich biednych włosów. Zaczęłam polewać włosy najcieplejszą wodą jaką mogłam i dopiero to zaczęło przynosić efekty. Po około 20 minutach włosy były wolne od żelatyny, ale ich stan pozostawiał wiele do życzenia. Potraktowane niemal wrzątkiem nie prezentowały się najlepiej. Odratowałam je maską L'biotica Biovax. 
Efekty? Cóż. Połowa włosów w ogóle nie została pokryta żelatyną, a te, które były nie różniły się bardzo od tych pokrytych. Zdecydowanie aprobuje metodę pierwszą i to tej metodzie będę wierna.

sobota, 8 września 2012

Jesiennie?

Tak właśnie wygląda pogoda w górach. Czuję już nadchodzącą jesień. Zbliża się coraz większymi krokami. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia. Nie lubię jesiennej pogody. Deszczu, błota... Ale nie znoszę też siedzieć w szkole, kiedy za oknem błękitne niebo, słońce i upał. Człowiekowi nigdy nie da się dogodzić. 
Korzystając z "wolnego czasu" nadrabiam seriale, bo potem nie będzie na to czasu. Właściwie powinnam w tej chwili czytać "Quo Vadis", ale jakoś brak mi motywacji i leżę w łóżku z laptopem podjadając Nussbeissera. Kot co chwile mnie atakuje i włazi na klawiaturę zasłaniając ekran. Pocieszne stworzenie. Ta mała paskuda skończyła dwa dni temu trzy miesiące.
Poza tym u mnie nic nowego, jakoś leci. Jutro wyczekujcie posta o nowym sposobie laminowania włosów. Uciekam pod kołdrę, bo chyba coś mnie zbiera. Trzymajcie się!

,, Siadaj koło mnie
To dla Ciebie jest ławka
Posłuchaj jak pięknie o miłości gada
Ten który miłości nigdy nie zaznał. ''


PS Jak widać zmieniłam wygląd bloga. Bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że Wam również. ;)

czwartek, 6 września 2012

Wrzesniowo

Cześć dziewczyny. Mam nadzieję, że pierwszy tydzień szkoły mija Wam przyjemnie i bez stresu. Studenci mają jeszcze miesiąc laby, ale przeleci Wam szybciej niż myślicie. Ja zaczęłam naukę w nowej szkole. Jest to technikum hotelarskie o profilu hotelarskim. Jak wiecie w zeszłym roku miałam małą przygodę z liceum ogólnokształcącym z rozszerzoną matematyką, językiem polskim i angielskim. Muszę przyznać, że ciesze się, że liceum okazało się pomyłką w moim przypadku. Jak na razie w nowej szkole bardzo mi się podoba i mam dużą mobilizacje do nauki. W końcu zawód musi być. ;) Obecnie mamy luzy, ale podejrzewam, że to zmieni się wraz z przyszłym tygodniem. Wszystkim życzę udanego i owocnego roku szkolnego. Oby szybko zleciał. Czekamy na wakacje!
Teraz pora przejść do najbardziej interesującej nas kwestii. WŁOSY!  Żyją sobie całkiem dobrze, rosną, farba nadal się trzyma. Dbam o nie bardzo. A raczej staram się, bo szkoła się zaczęła i często przychodzę wyczerpana i nie mam na nic siły. Ale włosy nadal są jednym z priorytetów. Powoli staje się też ceromaniaczką, ale to proces dopiero co kiełkujący. Ostatnio laminowałam włosy inną metodą i zrobię o tym osobny post. Myślę, że być może w weekend. No i obiecana recenzja farby. Ale dopiero jak wyrobie sobie klarowną i obiektywną opinie na jej temat. Ostatnio mam problemy ze skalpem i próbuje go ratować od każdej strony, ale marnie mi wychodzi. Jest jakby wysuszony i głowa niemiłosiernie mnie swędzi. To nie łupież. Nie nakładam oleju na skalp, więc to na pewno nie jest powód. Myślicie, że porządny peeling pomoże? Spróbuję. 
Na dzisiaj to tyle. Zaraz idę ogarniać prezentacje samej siebie. Jutro mam już pierwsze zaliczenie z języka polskiego. Boję się, boję. Trzymajcie kciuki. No i miłego ostatniego dnia w szkole. Trzymajcie się!

sobota, 1 września 2012

Prawie idealne

Dzisiaj miałam cały dzień wolny, więc poświęciłam sporo czasu na pielęgnacje włosów. Udało mi się wydobyć najprawdziwsze loki! Co prawda pewnie rozprostowałyby się po jakiejś godzinie, ale sam fakt ich obecności skutecznie poprawił mi humor. Dam dwa zdjęcia, wybaczcie jakość:



Jak widać znowu zmieniłam kolor włosów co wyszło mi na lepsze. Farbowałam farbą Joanna. W swoim czasie będzie recenzja tej rewelacyjnej farby.

Jak wydobyłam loki? Umyłam włosy metodą OMO. Pierwsze O to była odżywka Isana witaminowa. Następnie umyłam włosy płynem do higieny intymnej Facelle. Drugie O to odżywka Garnier Avokado i masło karite wymieszana z emulsją "Gloria". Następnie na lekko osuszone włosy koszulką nałożyłam odżywkę bez spłukiwania Joanna Naturia Zielona Herbata i Pokrzywa. Kiedy włoski prawie całkowicie wyschły związałam je w ślimaczka na czubku głowy i paradowałam tak po domu kilka godzin. Efekt końcowy całkowicie mnie zachwycił. Włosy są niesamowicie gładkie, błyszczące i układają się w przepiękne loki. Uwierzcie mi. Zdjęcia nie potrafią całkowicie tego pokazać. Przede wszystkim jakość zdjęć nie odzwierciedla w pełni rzeczywistego wyglądu włosów. Jaram się i ciągle przeglądam w lustrze. :D